poniedziałek, 23 marca 2015

Rozdział 2

                                               Rozdział 2

Dwa tygodnie później.
- Nie. Tak Oczywiście. Spokojnie. Już. Do zobaczenia- rozłączam się i odkładam telefon na siedzenie pasarzera. Po chwili zastanowienia biorę do ręki kubek jeszcze ciepłej Latte.
Tak, oczywiście że wiem, co powiedziałaby na to Scarlett."Jak możesz jeździć samochodem pijąc kawę albo gadając przez telefon!? Nie da się utrzymać kierownicy jedną ręką! Zabijesz się!"
Oczywiście, że się da prowadzić jedną ręką. No, ale przecieź to właśnie Scarlett zdawała prawo jazdy czternaście razy, a nie ja. Mi się udała za drugim , ale to z powodu głupiego egzaminatora, który na widok broni przerwał test.
No co! To wolny kraj, a poza tym mam pozwolenie na jej posiadanie. Co z tego, że fałszywe...
Delektowanie się kawą przerywa mi ponownie sygnał telefonu.
Lekko wkurzona odstawiam kubek i sięgam po komórkę.
Rzucam okiem na ekran. Numer prywatny. Odbieram.
- Kochanie, jedziesz do mnie, prawda?- No tak. Któżby inny mógł do mnie zadzwonić.
- Stoję w korku. I NIE NAZYWAJ MNIE TWOIM KOCHANIEM!- warczę.
- Dobrze. Zatem jak mam się do ciebie zwracać? Pomyślmy...- zawiesza głos- może Na...
- Zamknij gębę! Nikomu nie wolno...!- z wściekłością skręcam ostro w prawo i słyszę pisk opon na asfalcie. Ale chwila. Nie moich opon!
- Nie wolno zwracač się do ciebie prawdziwym imieniem?- kontynuuje niczym nie zrażony Scarecrow.
- yyy.... Muszę kończyć! -rzucam telefon gdzieś w bok i znów gwałtownie skręcam, jednocześnie zerkając w lusterko.
- Cholera!
No tak. Przez to całe gadanie nie zauważyłam, że jestem śledzona.
Jadę bocznymi uliczkami, więc nie mogę przyspieszyć, a samochód za mną jest coraz bliżej.
To czarny Hummer , z miejscową rejestracją.
W końcu dostrzegam wyjazd na jedną z głównych ulic.
Wtedy rozlega się pierwszy strzał.
Wyciągam pistolet ze schowka i stwierdzam, że znów jestem na przegranej pozycji.
Z paru powodów.
Po pierwsze, co dopiero teraz dostrzegam , jest ich dwóch, więc jeden może prowadzoć, a drugi strzelać.
Po drugie, są za mną, więc im jest łatwiej trafić. Ja, żeby wycelować, musiałabym się odwrócić, i w następstwie pewnie wrąbałabym w jakąś ścianę.
Po  trzecie, nie wziełam zapasowego magazynku, więc mam mało nabojów.
Czyli, reasumując, po prostu super.
Następny pocisk rozwala lewe lusterko, a ja, skręcając zachaczam o barierkę.
-  Przepraszam, samochodziku- mruczę
Chyba zmienili broń, bo seria z karabinu doszczętnie niszczy  tylną szybę.
Tiaaa. Nie ma to jak kłamanie, że są, kurde, kuloodporne...
Wydostaję się z ciasnej uliczki i wyjeżdzam na czteropasmówkę. Auto napastników momentalnie mnie dogania i porusza się teraz równolegle do mnie.
Odchylam fotel maksymalnie do tyłu.
Teraz przydałby się Scarecrow.
Bo zaraz mnie tu zabiją.
Strzały padają teraz jeden za drugim. Zaraz pęknie prawa szyba.
-Cholera, cholera, jasna cholera!- powtarzam pod nosem .
Co mam teraz zrobić?
-aaaaaaaaach! - czuję okropny ból przeszywający prawe ramię, krew spływa mi po ręce, zagryzam wargi i po chwili czuję metaliczny posmak w ustach.
Krzywiąc się zerkam w okno i po chwili orientuję się, że patrzę prosto w lufę pistoletu.
Instyktownie padam na ziemię, przyciskając ranną rękę do brzucha. Spadając, potrącam kierownicę.
Po chwili  moim ciałem gwałtownie zarzuca, pogarszając stan ręki. Słyszę huk. Otwierają się poduszki powietrzne, a po chwili także drzwi.
Ostatkiem sił wyczołguję się na zewnątrz i słyszę czyjś drwiący głos.
-Patrzcie! Wielka Dielay zachciała nas odwiedzić! A może raczej powienienem powiedzieć Natasha?
Patrzę w górę. To niemożliwe. To nie może być on.
-Tyyyyyy....- harczę i czuję, jak coś ciepłego spływa mi do gardła.
*
TaaaaDaaaaam!
 Jest kolejny! Mam nadzieję źe lepszy niż poprzedni. :-)
Chociaż chyba krótszy.
Jak sądzicie,  kogo zobaczyła Dielay?
Laurieen Dare
Ps. Jakby ktoś chciał wiedzieć,ukochany samochodzik Dielay ( który właśnie rozbiła) to MiniCooper...
:-)


4 komentarze:

  1. Nominowałam cię do Liebster Award, więcej dowiesz się wchodząc na mojego bloga: memento-mori-louella-angel.blogspot.com
    Pozdrawiam
    *Lou*

    P.S.
    Rozdział skomentuję przy najbliższej wolnej chwili :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rzeczywiście rozdział jest wyraźnie krótszy. Moglabys trochę wydłużyć ;*.
    Co do akcji... Bardzo podoba mi się jak to rozwinęła. Moglabys dodać trochę
    opisów, ale nie są one konieczne.
    Umieram z ciekawości kogo zobaczyła Dielay.
    Czekam na next i zaprszam do sb.
    *Lou*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wooo...
    Miałam wrażenia że sama oberwałam w rękę...
    *panika*
    *sprawdza*
    Uff... Jest ok. Jestem tak samo martwa jak wcześniej ;)
    Fajny rozdział, klimacik jak z... Zimowego żołnierza. Nie wiem dlaczego skojarzyło mi się to z Kapitanem Ameryką, tak jakoś wyszło.
    Kiedy kolejny?

    OdpowiedzUsuń