Rozdział 1
Wracam do San Francisco. Tym motorem , który ukradłam na stacjii. Jeszcze mnie nie znaleźli. Na razie.
Motor zostawiam poza miastem , dalej ruszam na piechotę. Nie mam zamiaru dłużej patrzeć na tego rzęcha. Po drodze o mało się nie zabiłam. Jakieś dwanaście razy.
GODZINĘ PÓŹNIEJ.
- Muszę się dostać do Scarecrowa . W tej chwili.
- Szef jest teraz zajęty.- niezbyt ładna , wymalowana blondynka obrzuca mnie pogardliwym spojrzeniem.
- Powiedz mu , że Dielay wróciła.
- Nie mam zamiaru mu przeszkadzać.
Wyciągam z kieszeni nóż i zaczynam przeżucać z ręki do ręki.
-a może jednak ...
- jjjjuż informuję- dziewczyna robi wielkie oczy , naciska przycisk łączący ją z biurem.
- Proszę Pana...
- Mówiłem żeby mi nie przeszkadzać?- z interkomu dobiega męski głos.
- ale... jakaś Dielay...
-Dielay wróciła? Dawaj mi ją tu! Czemu nie mówiłaś od razu!
Kiedy ruszyłam w stronę gabinetu Scarecrowa , sekreterka odprowadziła mnie przerażonym wzrokiem.
- Dielay! Co się z tobą działo! Nie dawałaś znaku życia przez dwa tygodnie!
– To nie aż tak dużo. A co , stęskniłeś się?
– Mam masę nowych zleceń dla Ciebie!
– Super! A wiesz , ktoś ma zlecenie na mnie! Ścigał mnie przez pół kraju , a że jakoś nie mam ochoty zostaś zamordowana , nie będę na razie pracować.
– Musisz , Dielay! Nie mam nikogo tak dobrego jak ty.
– Dobrego?– unoszę brwi.
– Jesteś najlepsza z was wszystkich! Dobrze strzelasz , rzucasz nożami , walczysz na pięści...
– Nie , Scarecrow. Nie chcę kolejnego zlecenia , przynajmniej na razie. Jestem prawie pewna , że wiedzą gdzie jestem.
– Na pewno.... mam broń....
– ha! A ja Jericho w plecaku.
– Jakie?
–941.
– A ja mam 945. Ale w szufladzie.
– Ja i tak wyciągnęłabym pierwsza.
–Tak? A mówi Ci to coś?- podniósł z biórka pilot, następnie nacisnął jakiś przycisk. W tej samej chwili fragment ściany odwrócił się , ukazując kolekcj broni Scarecrowa.
- Zanim byś po to sięgnął , już byś nie żyl- wyciągnęłam z kieszeni pojemnik na shurikeny.
- na pewno?- z futerału leżącego obok biurka wyciągnął karabin małego kalibru.
-używając tego , zdemolowałbyś gabinet , wiesz? A po drugie , nienaładowany.
- nie mam siły już się z tobą kłócić , Dielay- takie moje przekomarzanki z szefem były na porządku dziennym.
- tylko jedna misja. Jedyna.
- Nie.
- Dostaniesz połowę.
- Nie.
-Trzy czwarte.
- Nie. Chyba że po urlopie.
- Urlop?! Nigdy nie prosiłaś o urlop!!!
- dwa tygodnie- mówię i wychodzę trzaskając drzwiami.
* * *
A więc jestem Dielay. Niektórzy nazywają mnie Die, co jak widać jest związane z moją pracą.
Bo jestem płatnym mordercą. Praktycznie od najmłodszych lat.
Zawsze będę pamiętać ten dzień, kiedy wyrzuciła mnie na ulicę. Moji rodzice zginęli a ja byłam zmuszona zamieszkać z ciocią. Ile mogłam mieć wtedy? jedenaście lat?
Nie potrzebowała mnie.
Mieszkała w biednej dzielnicy. Nikt nie wiedział, że tam się wprowadziłam., więc też nikt nie zauważył jak pewnej nocy zniknęłam. Pominę niepotrzebne szczegóły.
Znalazłam się na ulicy. Sama, głodna i bezbronna. Wałęsałam się po slumsach, kradnąc jedzenie.
Pierwszego człowieka zabiłam nożem. Dla jedzenia. Drógi próbował mi odebrać życie. Nie zdążył.
A po pierwszym poszło jak z górki.
Bo zabijanie to nałóg, który, nawet jeśli przestaniesz i tak wyniszczy twoje życie.
Do poprzednika Scarecrowa dotarły informacje, że na ich terenie działa obcy zabójca.
A mnie w końcu znalazła policja.
Chyba nie wiedzieli co ze mną zrobić.
I wtedy przyjechał on. Zapłacił władzom okropnie wielką ilość pieniędzy, by sprawę zatuszowano i zwolniono mnie.
Każdy potrzebuje pieniędzy, prawda?
Od tego czasu mieszkam tu. Bo mam niezwykły talent.
Talent do zabijania.
•
Hej. Jak tam? Wiem, rozdział się nie udał....
Myślałam, że nie dodasz rozdziału...
OdpowiedzUsuńZacznę od drobnych błędów, potem przejdę do zalet.
Kiedy piszesz dialogi, pamiętaj, żeby po myślniku dać spację, Zaczynać zdania wielką literą i kończyć je kropką. Jeśli chcesz dodać komentarz do wypowiedzi i jest to kontynuacja poprzedniego zdania zaczynaj małą literą, natomiast, gdy jest to całkiem inne zdanie, zaczynaj wielką literą, np..:
- Dwa tygodnie - mówię i wychodzę trzaskając drzwiami.
Lub
- Nie mam siły już się z tobą kłócić , Dielay - Takie moje przekomarzania z szefem były na porządku dziennym.
Ok, to jak już cię "ochrzaniłam", to teraz co dobrego:
Rozdział bardzo mi się podoba. Bliżej poznajemy Die. Dowiadujemy się coś nie coś o jej życiu i pracy.
Jestem ciekawa, czy dojdzie do bliższej konfrontacji z jej prześladowcami.
Widać, że znasz się na rzeczy jeśli chodzi o broń. Szczerze to musiałam sprawdzać w necie o czym piszesz...
memento-mori-louella-angel.blogspot.com
*Lou*